Robal, Wewnętrzne Dziecko i Jezioro Łez, czyli rzecz o SMUTKU, który domaga się by go czuć

Robal, Wewnętrzne Dziecko i Jezioro Łez, czyli rzecz o SMUTKU, który domaga się by go czuć

Dialog zaczerpnięty z fragmentu książki: Wojciech Kołyszko, Jovanka Tomaszewska – „Smutek i Zaklęte Miasto – Jezioro Łez”

link do fragmentu tutaj

Hahanka i Lirek mieszkali w Zaklętym Mieście, mieście w którym zawsze trzeba było być zadowolonym, nie wolno było się martwić ani smucić. Hahanka, która straciła ukochanego małpsiaka, często wpadała w gniew i furię, była głęboko sfrustrowana wszystkim. Przyjaciel Lirek wyruszył w drogę w świat by szukać pomocy dla przyjaciółki. W końcu, po kilku „dziwnych” spotkaniach” dotarł do Jeziora Łez….

„- Czy to jest Jezioro Łez?

– Tak.

– A kim ty jesteś?

– Możesz nazywać mnie Panopanią albo Paniopanem. A ty – po co tu przyszedłeś?

– Mały wędrowiec opowiedział swoją historie o zaczarowanej przyjaciółce. Panopani zamyśliła się.

– Wszystko jest proste, ale ludzie komplikują to. Wiesz nie jesteś w stanie zdjąć zaklęcia ze swojej przyjaciółki.

– Jak to ? – Lirusiowi zaszkliły się oczy. To po co tu przybyłem?

– tylko ona sama mogłaby to zrobić. Lecz możesz odczarować siebie.

– Ale przecież ja nie…nie…nie…

– Chce Ci się płakać, prawda?

– tak. Ale nikt tego nie lubi…nie chce być mazgajem…

– Przecież nie jesteś. To normalne – jest ci smutno, płaczesz. Łzy kapały chłopcy jedna za drugą, lecz ciągle próbował je powstrzymywać. Panopani zaproponowała, żeby zaprosił swój Smutek. Lirek posłuchał. Zamknął oczy i przestał myśleć co wypada a co nie. Wówczas zobaczył malutką postać zanoszącą się płaczem.

 

 

„Przykrywany latami. Uśmiechem. Aktywnością. Pracą. Sukcesami. Używkami. Dający wyraz w chorobach ciała, stricte somatycznych (cukrzyca, choroby autoimmunologiczne, choroby sercowo – naczyniowe, nowotwory – psychosomatyka). Jak robal, ten którego trzeba zalać, zabić…bo gryzie dotkliwie. Ale robal to jednak coś bardzo żywego…a ten jest wyjątkowy. Bo niezniszczalny, bo jest częścią nas samych…

 

 

I wywołuje najwięcej lęku, wstydu, i złości… bo w ludzkich umysłach otoczony jest historiami, że jest czymś niewłaściwym, słabym. ”Nie płacz, nic się nie stało”. „Nie mazgaj się”.  (nawet w przedszkolach jest piosenka o tym, że” kto jest beksą i mazgajem ten się do nas nie nadaje”). Trudno BYĆ ze swoim smutkiem – kiedy ściska gardło, trudno tez BYĆ gdy ktoś przeżywa BÓL.

 

 

 

SMUTEK. I towarzysząca MU SAMOTNOŚĆ i jeszcze bardzie dotkliwy BÓL. (emocjonalny, ale też zablokowany i wyparty objawiający się jako bóle psychogenne i choroby somatyczne). Od wczesnego dzieciństwa KARANY za swoje pojawianie się.

 

 

Szybko nauczyliśmy się, że jest powodem nieakceptacji i poczucia odrzucenia. I równie szybko zaczęliśmy się go bać, wstydzić, a tym samym uciekać, unikać, wypierać (mechanizmy wyparcia, to zaraz po projekcji i racjonalizacji, najpotężniejsze siły rządzące naszym zachowaniem, ŻYCIEM)…

 

 

Niestety SMUTEK nie wyrażony, nie PRZEŻYTY, nie POCZUTY przeradza się w ataki wściekłości, BUNTU i goryczy oraz innych zaburzeń, chorób psychosomatycznych i trudności w funkcjonowaniu.…Świat staje się spostrzegany przez pryzmat ataku, walki i pretensji. Często nasze małe wewnętrzne dziecko, to zranione, wystraszone, samotne i smutne zostaje zamknięte w piwnicach naszej podświadomości, czasem dotkliwie dobijając się na zewnątrz w postaci OBJAWÓW.

 

 

STRATA, może dotyczyć wszystkich obszarów naszego życia – od chomika, rodzica, pracy, auta, dziecka, dzieciństwa, szansy, marzenia, pewności, zdrowia, autonomii, szeroko rozumianego bezpieczeństwa, granic, w tym seksualnych i całego oceanu innych spraw. Smutek zawsze jest związany z jakąś STRATĄ. I pomaga się pożegnać z czymś co odeszło, czasem bezpowrotnie….

 

 

Z mojego doświadczenia pracy zawodowej z osobami z depresją, zaburzeniami lękowymi i osobowości, agresją i uzależnieniami, wiem, że najważniejsze to pomóc klientowi odblokować SMUTEK, POCZUĆ GO, pozwolić wylać się hektolitrom łez, nazwać co zostało utracone, zrozumieć i pozwolić się pożegnać z tym co zostało utracone. To taki etap otwierania piwnicy i oswajania zranionego dziecka.

 

 

Dopiero potem czas na kolejny krok…na poczucie się bezpiecznie ze sobą, na powolny powrót do zdrowia, do równowagi, do odkrywania i realizowania swojego potencjału. Jest to swoisty czas restartowania. Oczyszczenia…by mogło przyjść NOWE, by znów mogła pojawić się RADOŚĆ, która poprowadzi dalej już bez walki i wysiłku, a przyniesie lekkość, pewność, energię do działania i głęboki spokój…

 

Zachęcam do zapoznania się z fragmentem książki:

https://www.youtube.com/watch?v=_nCKGHIher8

 

Z MIŁOŚCIĄ

Anna Cygan